nie zauważył, iż Tirza stała obok niego, opierając rękę na jego ramieniu.
Miejsce, które zajmowali na dachu, było na najwyższym szczycie domu i górowało nad wszystkiemi domami wschodniej strony miasta, tak, że mogli przejrzeć całą przestrzeń aż do wieży Antonia, która, jak już wiemy, była częścią fortecy i kwaterą namiestnika. Ulica, najwięcej 10 stóp szeroka, była gdzie niegdzie przecięta mostami, które, tak jak dachy, zapełniały się ludźmi, kobietami i dziećmi przywabionemi muzyką. Właściwa nazwa muzyki nie koniecznie nadawała się na określenie tego huku trąb i przejmującego pisku drewnianych, dętych instrumentów. Za chwil kilka wychyliły się szeregi wojowników, tak że rodzeństwo, stojące na dachu pałacu Hurów, mogło cały pochód widzieć. Najpierw