Strona:Liote.djvu/012

Ta strona została uwierzytelniona.
— 8 —

nych zalet, to bowiem, co ty mianem tem nazwiesz, we mnie obudzi ckliwość i nudę; po drugie nie nazywaj mnie swym nauczycielem, bo jeśli chciałem być dobrym siewcą trzeźwej i praktycznej nauki życia, ty okazałeś się kamieniem, że nie zaczerpnę porównania ze świata zwierzęcego — i po trzecie, wiedz, że jeśli ulegam nagannej skłonności do ciebie i biorę za pióro, to tylko z największą niechęcią, bo wdawać się w korespondencyę ze stronami zakochanemi — jest to wtórzyć miauczeniu kotów na dachu.
Skoro jednak życzliwość moja, niedostatecznie twoją nieprawością stłumiona, przezwyciężyła wstręt, jaki odczuwam do pisania, to nie sądź, abym na wstępie mógł powiedzieć ci co innego nad to, że — opamiętaj się, opamiętaj, biedny, trzykroć litości godny młodzieńcze! Wszak na świecie nie zabrakło zimnej wody — zanurz się w niej i nie wychodź, póki cię szał nie ominie.
Czy wiesz, mój mały, jakie były skutki, gdy łakotniś pewien, zoczywszy dopiekający się w piecu przysmak, gołą uchwycił go ręką? Oczywiście, poparzył się fatalnie i przysmaku nie pokosztował, uronił go bowiem na ziemię. A stary, mądry pies,