Strona:Liote.djvu/030

Ta strona została uwierzytelniona.
— 26 —

ciemne, co nie dodało mu powabu. Był wzruszony, sądzę, iż trząsł się...
— Tak, połowę mego majątku, Liote. To już się stało. Widzisz ten papier, o cudna (wyjął go z zanadrza), daję ci go wzamian za twoje słowo, papier ten czyni twego ojca tak bogatym, że do śmierci nie zazna troski i wyposaży swą dziatwę po książęcemu.
Liote nizko, nizko opuściła głowę.
— I to za ciało moje, za ciało śmiertelne i nędzne, tyle złota dajesz, Matsumo?
— O Liote, niechbym się jutro stał nędzarzem za usta twoje dzisiaj.
Ona skinieniem przyzwała małą Take, pogłaskała jej liczko rozrumienione i wcisnąwszy w piąstkę dziecka papier otrzymany od Matsumy:
Biegnij Take — rzekła — oddaj to ojcu naszemu. Nie upadnij, złotko.
I w ślad maleńkiej patrzyła długo, potem opuściła powieki, pochyliwszy znów głowę, może dla okrycia różowości sromu, co teraz twarz jej zalała. Bo była już rzeczą sprzedaną...
Matsuma posunął zwolna rękę ku jej kibici, oplótł ją, przyciagał, zbliżając usta do nagiej szyi dziewczęcej. I zdawało mi się, że Liote omdlewa, że słania się i sama na