Czy czuje wtedy, iż każdy jej ruch pieszczony jest i całowany spojrzeniem tych oczu, które pod mrugającemi ustawicznie powiekami, zdaje się, iż ukrywają tylko bezmyślność? Symchowa w istocie mało myśli, mało rozważa i rada jest temu, gdy nic nie nastręcza powodu do rozmyślań, z których zazwyczaj nic miłego nie wynika. Ale zato całą swą istotą odczuwa słodycz takiej chwili a nadto wielką dla kogoś wdzięczność.
Cośkolwiek przytem myśli.
Oto powtarza sobie:
— Moje dziecko żyje — jest zdrowe i zbiera bławatki.
Prócz odrobiny zdrowia (tyle co na codzienną potrzebę — mawiała Symchowa), wyjednał poczciwy Symcha — może za jednym zachodem — nieco też urody dla swojej dzieweczki.
— Czyś ty dobrze zrobił, Symcha, żeś o to prosił?
Takie pytanie żona jego próbowała mu przesłać z ziemi.
Nie dręczyłaby jej wątpliwość i samaby