Strona:Liote.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.
— 104 —
III.

Wódka — dobre żarcie — kobiety!
Pierwszą kupował za użebrane pieniądze.
Jadło dostawał. Na każdy dzień w tygodniu miał u kogoś innego zapewnione resztki obiadowe. Miejsca, gdzie je otrzymywał, zwał swemi «gospodami«.
Był bardzo ostrożny w wyborze tych gospód; postępował z namysłem, sondując przenikliwie ludzi, którzy zamiast datków pieniężnych skłonni byli udzielać mu stale w pewien dzień coś do zjedzenia. Odgadywał kulinarne upodobania dobroczyńców z taką samą bystrością, z jaką potrafił wykryć w kimś żyłkę filantropijną. Badał charaktery służby, wiedząc doskonale, że rozkaz, wydany jej przez pana lub panią, jest dopiero zapoczątkowaniem faktu, istota którego zależeć będzie w zupełności od dobrej woli fagasa. Gdy czuł, że lokaj albo kucharka go nie lubią, dawał odrazu za wygranę.
Ostatecznie dobrał sobie komplet dobroczyńców, którzy go zadowolnili.
W poniedziałki — młode małżeństwo, czule w sobie rozkochane; spodziewają się pierw-