Strona:Liote.djvu/114

Ta strona została uwierzytelniona.
— 110 —

Historyę swego ożenienia i rozejścia się z żoną opowiada każdemu chętnie. Ile tkwi prawdy w tej opowieści, dojść trudno. Niema możności przesłuchania drugiej strony, bo żona Sitoka od paru lat zeszła z widowni jawnego dla ogółu życia — za jakieś ciemne sprawy odsiaduje karę.
On mówi o tej kobiecie niestworzone i potworne rzeczy, przypisuje jej mnóstwo zbrodni, o których jednak milczą akta prokuratorskie. Opowiadając plugastwa, na jedną rzecz tylko nie targa się nigdy — na urodę żony. Zawsze twierdzi, że była i jeszcze jest śliczna, twierdzi to z lubieżnem roziskrzeniem oczu.
Gdy zachęcicie go do rozpoczęcia tej historyi, będziecie musieli na wstępie wysłuchać opisu kobiety. Sitok wam powie, jaka ona była powabna w szesnastu latach — bo tak młodo wyszła za niego, — jaką małą a jędrną miała pierś, pokaże wam robiąc kółko z palców obu rąk jak szczupłą była w pasie. Opisze jej drobne, białe zęby.
A zaraz potem zacznie plwać na te wspomnienia.
To dopiero dostała mu się łajdaczka. Gdyby pozwolił jej mieć trzech kochanków,