Strona:Liote.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.
— 132 —

— Ho, ho — ten tłusty kąsek to z talerza samej jaśnie pani.
Trwało to dobre pół godziny. Zwlekał z zachęceniem Staśki do jadła, udawał, że wcale jej nie widzi, że nie dostrzega udręczeń rozbudzonego w niej apetytu. Wreszcie zwracał się do niej:
— A może byś co zjadła? Mów, nie wstydź się — tatuś nie bardzo o tobie pamięta.
Dziewczyna milczała; ani jedno słowo prośby nie przeszło nigdy przez jej usta. Siedziała na podłodze, jak zwykle, obejmując rękoma kolana i kiwając się bezmyślnie. Od czasu do czasu przełykać musiała napływającą od widoku jadła ślinę.
Sitok kładł obok niej parę kawałków mięsa.
Spróbuj.
Nie odrazu rzuciła się na nie. Przymknąwszy oczy, błyszczące jak u zgłodniałego zwierzątka, ociągała się jeszcze i wprawiała w mocniejsze kołysanie całe swe skurczone ciało, jakby dla uśpienia ssącej ją pożądliwości. Ostatecznie chwytała, co było jej dane, i nie oglądając tego zaczynała pożerać.