Strona:Liote.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.
— 154 —

tyle tylko, że odrazu zrobiło mu się jakoś niemile. Nie potwierdziła tego, że — mąż. Omylił się — mało ona warta.
Jednak przemogła go ciekawość, w jaki sposób ją djable opętały potęgi, a prędzej przemógł napływ niespodziany tej dobroci łaskawej, niewiadomo, z czego się rodzącej, od niejakich lat chwytającej go za serce, ilekroć o grzesznego i błądzącego idzie człowieka. Dawniej pięść mu się zaciskała, język lżyć był gotów, teraz — nie. «Bo te najgorsze ludzie, to i najbiedniejsze» — usprawiedliwiał się sam przed sobą, obawiając się, że przestępuje przykazanie — by nie pobłażać złemu, a tego się trzymał przykazania od młodości, w pracy i czystem zachowaniu się poczętej.
Ode drzwi zawrócił i znów przysiadł koło niej, pomilczawszy zaś nieco, rzekł, z pode łba na nią poglądając:
— Jucha i chłop, żeby w taką porę wypędzić jak sukę na dwór.
— Kochanek? Na wiarę żyjeta? — zniżając głos i głowę w inną odwróciwszy stronę, zapytał po chwili.
I znów wydało się jej, że te słowa: na wiarę żyjecie-ż, same zrodziły się w jej gło-