Strona:Liote.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.
— 158 —

A już po nim drzwi coraz częściej skrzypiały. Goście nowi do budki przybyli.


III.

Staruszek nizki, z wygiętym w kabłąk grzbietem, bieżał od strony kościoła drobnymi bardzo, w truchcik przyspieszony wpadającymi kroczkami; do budki wpadł i corychlej miejsce na ławeczce zajął, tuż przy rozgrzanym piecyku.
Ledwie usiadł, gdy gwałtowny napad kaszlu wstrząsać nim począł. Staruszek zanosił się od kaszlania tego, głową miotał, parskał, raz po raz brodę, usta zaślinione i odzież na piersiach oparskaną wycierając chustką czerwoną. To rękami trzepotał, jak ptak skrzydłami, to chustką usta zapychał, wreszcie przygiął się tak, iż głowę między kolana wsunął, a czapka mu na ziemię spadła.
Agnieszka podniosła ją i do rąk mu podała skwapliwie.
Zżółkłą, wyschłą, porosłą rzadkim, białym meszkiem, skórą obciągnięta była czaszka astmatycznego staruszka. Kark i szyja chuda, śniadością, przyciemnioną brudem,