Strona:Liote.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.
— 173 —

wcale nici, które splot życia krasnym, miłym, mieniącym się czynią.
Już wszystko się rozwinęło, został ci w ręku jeden zwój, na wstępie jej życia utkany. Dziwisz się — skądże tu ślad jedwabnego włókna, krótkiej zerwanej niteczki drogocennej, skąd centki barwne, lśniące na parciance, w tem jednem miejscu!
Pytaj. Polecą myśli tej kobiety wstecz — daleko, daleko; polecą, umęczą się i wrócą, nic nie niosąc.
— Jedwabna nić? Nie, tej nie pamiętam.
— Przypomnij sobie...
— Jedwabną nić, co jak tęcza się mieni? Gdzież by...
W tej suterynie, od rzeki niedaleczko, gdzie piętnaście lat mieszkalim — tam by się snuła jedwabna nić? O nie. Tam woda o mało nas nie zalała. Pamiętam — dziewuszyną małą jeszcze byłam — woda pojawiła się raz — taka zimna, taka straszna... W naszej izbie było zawsze ciemno; o dniu — choć się na świecie dawno rozwidnił — my tam prawie nie wiedzieli; jeśli matka, wychodząc nie zabaczyła lampki przed obrazem zaświecić — to od niej coś nie coś pobłyskiwało.
Siedzę ja sobie, Walusia naszego koły-