Strona:Liote.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.
— 183 —

Odchodząc, oglądały się zawsze na miejsca swoje.
— Daj Boże — jutro powrócić!
Na Agnieszkę nie oczekiwano u furty.
W chwili wyjścia robotnic, przed fabryką snuło się wielu mężczyzn; każdy wyglądał swojej. Do niej nikt nie bieżał.
Brały się z matką pod ręce, chustkami szczelnie otulone; skręcały spiesznie do poblizkiego zaułka, znikały — zawsze dwie tylko — zawsze same.


VI.

Od owdowienia jednej a osierocenia drugiej — mieszkały kobiety te u ludzi obcych, kątem.
Poddasze to było, z dwu składajace się izb — niemałych, ale do przytulenia tylu ludzi, ilu kąty tu powypuszczane sobie miało — za szczupłych. Dziatwę — a był jej zastęp liczny, bo od trzech par małżeńskich, nocą pokotem kładziono na zasłanej czemkolwiek podłodze, że dla stopy postawienia nie znaleźć wtedy wolnego miejsca.
Prócz rodzin trzech, oraz Agnieszki i jej