Strona:Liote.djvu/189

Ta strona została uwierzytelniona.
— 185 —

kich ludzi, których o złodziejstwo podejrzywać można było, nie przyjmowali gospodarze stancyi.
Gdyby miejsca więcej było, woleliby jedynie rodzinom kąty odnajmować.
— Z tych, co luzem po świecie latają, mała dla nas pociecha — mawiała główna lokatorka, praczka Leonowa. — Nigdyby my mieszkania opłacić nie zdołali, żeby na nich liczyć. Przemieszka to miesiąc, złapie sienniczynę na plecy, tobołek, czy tam skrzynkę ze szmatami pod pachę i jazda we świat. A ty człowieku ostań i płać dalej. Wolimy, dużo wolimy, żeniatych, dzietnych, robotę stałą mających. Choć z małżeństwem umitrężenie większe, bo to i gratami pół izby odrazu zastawią, i baby przy jednym kominie o garnki się co dzień swarują i dzieciaki piekło podnoszą a izbę, jak chlew mi zaśmiecą — zawsze co małżeństwo — to statek, to miejsca jednego trzymanie się. Małżeństwo przewłóczyć się co miesiąc lub dwa bez racyi dobrej nie będzie.
Przydawali się jednak i owe luzaki. Choć bowiem na trzy rodziny rozłożony za wielkim był jeszcze dla każdej z nich czynsz komorniany, a miejsca już szczupło ostawało.