Strona:Liote.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.
— 199 —

sercem. Powiedz prawdę, Jaguś — wcale ci się nie widzi, gadasz z nim jakoś chętnie...
— To może i prawda. Ale czy wiemy, co u niego w sercu, jakie zamiary ma?
— Otóż to. Niech powie — czy w pomyśleniu jest uczciwem, i wtedy może z nami chodzić. Inaczej — wara.
Bodaj — że tego jeszcze dnia Dominik, jakby odgadując kobiet rozmowę, do wyjawienia zamiarów i upragnień swoich przystąpił.
Zaczepił on powracające i do wypoczęcia na skwerze, którędy przechodzić musieli, zachęcił. Dzień był po temu, kwietniowy; powietrze ciepłe, miękkie, pieściwe; do izby się pchać, gdy zmierzch zapadać jeszcze nie począł, nikogo ochota nie ciągnęła. Na ławce im miejsce znalazł, usadził.
Rozgadali się o tem, o owem, niezadługo jednak naprowadził Dominik rozmowę na żeniaczkę i począł dzieje swojej opowiadać.
Ożenił się młodo, w dziewiętnastym roku życia. Wziął kobietę o lat trzy, czy cztery starszą od siebie, ogromnie w nim rozmiłowaną.
Postawna — opowiadał — bielutkiej twarzy, słowem piękna kobieta, mowna, śmiała.