Strona:Liote.djvu/206

Ta strona została uwierzytelniona.
— 202 —

mogli — grosza w tym czasie prawie że jednego nie było. Szpital tedy, czy gmina tutejsza pochowała — akuratnie nie wiemy i na pogrzebie my nie byli».
Agnieszka list starannie po odczytaniu złożyła, dłonią go na kolanie wpierw wygładziwszy, i Dominikowi z powrotem wręczyła.
Obie kobiety westchnęły głęboko, po kilkakroć i zamyślone przysłuchiwały się kościelnemu na wieczór dzwonieniu. Zmrok zapadał.
Po chwili milczenia, Dominik, czoło trąc, w onieśmieleniu widocznem, wybąknął, że domyślają się pewnie, dlaczego on te rzeczy im opowiada. Należy się, żeby wiedziały wszystko, co jego się tyczy, bo oto zamierza pytać, czy panna Agnieszka nie ma do wdowców uprzedzenia, czy on wstrętu w niej nie obudza. Jeśli nie — to o wyjęcie papierów, sepultury i co tam potrzebne będzie — do kolegi zaraz pisać mu wypadnie.
Ani jedna, ani druga nie odrzekły nic.
Poważne, milczące, podniosły się, jednakowymi zupełnie ruchami poprawiając swe chustki, któremi się otulały. Ku domowi zwolna zmierzać poczęły. Dominik nie odstę-