Strona:Liote.djvu/233

Ta strona została uwierzytelniona.
— 229 —

zatopić kiedyś tam, jak to Agnieszka mówiła?
— Tego jej nie pamiętam. Mała byłam, głupia — tom się i zestraszyła.
— A teraz Agnieszka Wisły się wcale nie boi?
— Teraz sobie rozważam, czyby to ona chciała umyślnie krzywdę komu czynić. Myślę, że jest taki mus, co na nią nalatuje i przyniewala do złego. Choćby nie chciała, musi tak robić...
On pokręcił głową.
— Prędzej psem na łańcuchu jest ona. Spuść go a poszczuj — wszystko, co jeno napotka, rozerwie na kawały.
Agnieszka chciałaby zaprzeczyć, ale nie bardzo potrafi ubrać w słowa myśli swoje. Czy złość jest gdzie sama z siebie? Czy grzech jest gdzie sam z siebie? Czy złość a grzech nie jest to jak brud, do ciała przylegający, lub jak zgłodniałość w wnętrznościach ludzkich; chciałby-że kto z dobrej woli w brudnym przyodziewku chodzić, albo głodem przymierać?
— Pies na łańcuchu! powiedział pan Dominik — zaczęła znowu — to więc i w człowieku byłoby takie zwierzę, które — by je