Strona:Liryka francuska. Seria druga.djvu/041

Ta strona została uwierzytelniona.

PIEŚŃ.


Zebrałem deszcz na ręce wyciągnięte,
— Deszcz rzęsisty, ciepły jak łzy...
I wypiłem go jak odwary wyklęte
Za urok zły, —
Aby ma dusza w twojej miała ciche sny...

Zebrałem ziarna z mrocznego śpichlerza,
— Ziarna dzwoniące o deski jak grad...
I wsiałem w skiby twardego pobrzeża, —
Że szron poranny w nie spadł, —
Abyś zerwała pewnych żniw dożynny kwiat.

Zebrałem trawy i liście jesieni,
— Trawy i liście, które wicher miótł...
I zapaliłem w stos cichych płomieni —
Że kryły żywych soków cud, —
Aby pogodniej było ci czekać na wschód.