Strona:Liryka francuska. Seria druga.djvu/049

Ta strona została uwierzytelniona.

DOBRY DESZCZ.


Oto deszcz, jako słodki przebaczenia głos
Na goscińce, co w słońcu tumanem się kurzą.
I wśród ogrodów, co się zielenią z pod ros,
Brzęczenie jasnych kropel, od których się mrużą
Sadzawki w wielkie oka rozpłyniętych kół...

Nad dolinkami — chmurek krasny pas się zsnuł,
Jako warg aniołowych pąkowie wilgotne
Wokół radosnych pólek i dalekich kniej...
A pielgrzym śpiewa wesół z polnem ptactwem spół,
Że ten deszcz nie zamieni mu w pustkowie błotne

Rozdroża, kędy będzie szukał drogi swej...
Rolnik z błyszczącym pługiem na odłogi sunie,
Poddając kark znużony miłościwym dżdżom,
Pod któremi kiełkują szczeciniaste runie,
A chory, kołysany deszczową piosenką,
Poprzez otwarte okno wpatrzon het za dom, —
Czuje, że dusza w piersi mu wstaje — podzięką.