Strona:Liryka francuska. Seria druga.djvu/075

Ta strona została uwierzytelniona.

WPATRUJ SIĘ CO WIECZORA...


Wpatruj się co wieczora we słońce zachodnie:
Nic nie powiększa oczu i duszy — i niema
Chwili, — jako ta chwila potężna i niema,
Kiedy dzień w piersi morza gasi swą pochodnię.

Podobny gdzieś w nadbrzeżnych skał ukrytym lochu
Gorzkiej muszli, co wiecznie szlochem fali dyszy,
Poeto, labiryncie ciemny, ukój w ciszy
Serce twe krwawe, pełne słonych łez i szlochu.

Obróć w dal widnokręgu znojna skroń i usta
Otwarte, a źrenica twa sucha niech bieży
Od zachodniego słońca tragicznej rubieży
Na wschód, kędy fioletu mgieł zawisła chusta!

I mierząc dal, waż w sercu te wysokie losy,
Których jaskrawe blaski ślepiły w zenicie,
I które wzwyż się dumnie wspinały w niebiosy,
A pochyliły w ciemny grób — jak wszelkie życie.