Strona:Liryka francuska. Seria druga.djvu/082

Ta strona została uwierzytelniona.

DESZCZ.


Och deszcz! Och deszcz! Och przędza cichych kołowrótków
Czasu, snuta na pasma kropliste i lotne,
Co niżą na się sznurem łzy lat bezpowrotne...
Och deszcz! Och jesień słotna! Och wieczory smutków!
Och deszcz! Och deszcz! Och przędza cichych kołowrótków.

Któż wypowie ból, którym widnokrąg się broczy,
Na cmentarnych gościńcach, kędy chmury płyną
Elegijną, milczącą, żałobną drużyną,
Grzebiącą trupy gwiezdne śród mrocznych roztoczy...
Któż wypowie ból, którym widnokrąg się broczy?

W żałobie czarnych mroków i pustce ulicy
Deszcz... Skrapla się skroś nasze serdeczne wyrzuty.
Jak łez rzeczy minionych różaniec rozsnuty,
Jako łzy padające z umarłej źrenicy, —
W żałobie czarnych mroków i pustce ulicy.