Strona:Liryka francuska. Seria druga.djvu/098

Ta strona została uwierzytelniona.

Szkapy stare, nędzne chude
Ledwie wloką się przez grudę
Że woźnica wraz idący
Niby wiatrak szalejący
Ciska w przestrzeń raz po raz
Gdzieś podjęty drogą z roli
Senny głaz —
Czarnym krukom, — ptakom doli
Mijającej.

Nasi ludzie, ludzie pól
Już pokornie niosą ból.

Trzody nędzne społem z nimi
Po gościńców twardej ziemi
Idą w świat.
Głody gnają je z zagrody,
Klęsk i nędzy wieczny bat:
Owce, których umęczenie
Potyka się o kamienie,
Co krok nowy, —
Woły rykiem witające
Rychły zgon, —
Opuchnięte, ciężkie krowy,
Wymionami zwisające, —
I ciągnący z obu stron
Mułów rząd, co niesie w mrokach
Śmierci krzyż na wpadłych bokach.