Ta strona została uwierzytelniona.
Skąd czerw jakiś okrutny pełzał toczyć ranę, —
I widząc przed się tego tchórza z małym duchem
W spiczastą czaszkę zwalił go jedynym ruchem.
Thersytes padł. Bo udar Achillowej pięści
Podłą czaszkę rozwalił mu na tysiąc części.
Tak gdy w piecu podatną glinę wypaliwszy,
Której pragnął kształt nadać lepszy czy szczęśliwszy,
Garncarz swą nieudałą obaczy robotę, —
To jęty słusznym gniewem uderza ją młotem,
Że dzban się w proch roztrzaska pod tym jednym ruchem...
Padł na ziem ciężko, głucho, jak wół pod obuchem.
Zasię, patrząc w bezbronną od dziś bojownicę,
Lekkostopy Achilles lał wciąż łez krynice.