Strona:Liryka francuska. Seria pierwsza.djvu/046

Ta strona została uwierzytelniona.

ŁAZARZ.


...I oto na głos Chrysta Łazarz z grobu wstał:
Wyprężył się w pieczary pomroczu głębokiem,
I chwiejąc się, na światłość wyszedł ciężkim krokiem,
Samotny i ponury śród mogilnych skał.

Samotny i ponury chadzał odtąd grodem,
Jakby szukając jakichś niepowrotnych zgub —
A każdy krok śród ludzi i żywota prób
Znaczył zasię pustkowia milczeniem i chłodem.

Pod czołem bladem śmiercią ócz otchłanie dwie
Z pod powiek nie ciskają gromów, — a źrenice,
Że się raz zapatrzyły w wieczności tajnice,
Nie zdolą wrócić z głębi — ostały na dnie.

Szedł, chwiejąc się jak dziecię, a taki posępny
Jak szaleniec. Zaś wkoło rozsuwał się tłum:
Nikt nie śmiał rzucić słowa w głąb nieznanych dum,
A on błądził — jak dławion morem — niedostępny.