Strona:Liryka francuska. Seria pierwsza.djvu/073

Ta strona została uwierzytelniona.

KOZIARZ.


Pasterzu! nie zapuszczaj się zbyt w tej kotlinie
Za kapryśnymi skoki kozła, coć ucieka...
Tu na zboczach Menalu, gdzie goni nas spieka,
Noc zapada zbyt szybko — nie odchodź już ninie.

Zostańmy tutaj! dobrze? przy figach i winie...
Będziem wyglądać jutrzni i noc się przeczeka,
Lecz mów cicho! Bogowie są wszędzie: zdaleka
Hekata boskiem okiem patrzy w tej godzinie!

Ten szmat cienia, co — widzisz — tam w mrok się zaciéra,
To schronisko zwyczajne złego gór, satyra.
Może się dziś ukaże, gdy go nie przestraszym...

Słyszysz, jak flet na wargach mu śpiewa szalenie?...
To on! Podwójnym rogiem zaczepia promienie
I, patrz, w księżycu każe tańczyć kozom naszym.