Ta strona została uwierzytelniona.
KRES.
Ha, więc tak! Wszyscy ci radośni marynarze,
Pochłonięci ogromem oceanów fali,
Odjeżdżali bez troski w błękitnym obszarze
I umarli — zupełnie tak, jak odjeżdżali.
Trudno. To fach. Umarli, wierni bracia cechu.
Każdy ze swą manierką na sercu. W uśmiechu.
Zmarli? — Ech, gdzie na morzu im szukać Kostuchy?
Oni — poszli — porwani szaleństwem otchłani,
Czy skrzydłem zawieruchy.
Wicher na morzu... Czy to — śmierć? — Stargane żagle
Łopocące w bałwanach — to się zwie: zagrodzić.
Postrzał wód — i najwyższy las masztowy, nagle
Drgający wpłask na fali, — a to jest: dno zbrodzić.
Zbrodzić dno. Zważcie słowo. Wasz zgon jest zbyt blady.