suche i zaostrzone drzewo, ale i tych nie śmieją zawsze używać. Działo się bowiem często, że — gdy posłałem dwóch lub trzech z moich ludzi do wsi jakiej, aby się z jej mieszkańcami rozmówili — wychodziła zbita gromada Indyan, — ale gdy naszych zbliżających się spostrzegli, ratowali się czemprędzej ucieczką, przyczem rodzice dzieci a dzieci rodziców opuszczali. A działo się to nie dla tego, żeby komukolwiek z nich wyrządzono jaką krzywdę lub stratę: owszem do którychkolwiek przybyłem i z którymikolwiek mogłem się porozumieć, udzieliłem im, cokolwiek miałem, płótna i różnych innych rzeczy, nie żądając za to niczego w zamian. Są oni z natury bojaźliwi i tchórzliwi. Gdy się atoli czują bezpiecznymi, pozbywszy się strachu, są nadzwyczaj otwarci, dobroduszni i hojni, — a gdy kto o co prosi, nie odmawiają, zachęcają nas owszem do żądania tego, co posiadają. Okazują wielką miłość ku wszystkim i dają znaczne rzeczy za małe, zadawalniając się byle czem lub niczem. Zakazałem atoli dawania im takich błahych i bezcennych rzeczy, jako to skorup talerzy, misek, szkła, lub też gwoździ, rzemyków, jakkolwiek gdy te rzeczy mogli otrzymać, zdawało
Strona:List Krzysztofa Kolumba o odkryciu Ameryki.pdf/17
Ta strona została skorygowana.