Strona:List Krzysztofa Kolumba o odkryciu Ameryki.pdf/20

Ta strona została skorygowana.

byłem przyjmowany, gdy się już strachu pozbyli. A nie są oni też leniwi ani nieokrzesani, są owszem bystrego pojęcia, a ci z nich, którzy ze mną morze przebyli, zdają sobie nad podziw sprawę z każdej rzeczy, a nigdy oni nie widzieli ubranych ludzi ani takich okrętów.
Skoro do morza owego przybyłem, porwałem gwałtem z pewnej wyspy kilku Indyan, którzyby się od nas uczyli a którzyby nawzajem nas pouczali o tem, co sami o tamtych okolicach wiedzieli. I to się udało, albowiem w krótkim czasie my ich a oni nas rozumieli — już to za pomocą giestów i znaków, już to za pomocą słów. I wielką byli oni nam korzyścią.
Przybyli jednakże ze mną i tacy, którzy dotychczas sądzą, że z nieba zstąpiłem, chociaż już tak dawno są z nami. Oni to najprzód ogłaszali innym, co mówiliśmy, nawołując ich donośnym głosem: „chodźcie, chodźcie, a zobaczycie ludzi niebiańskich.“ Dla tego tak kobiety jak mężczyźni, niedorostki jako i dorośli, młodzieńcy jako i starzy, zbywszy się strachu, którym przedtem byli zdjęci, odwiedzali nas chętnie w wielkich gromadach, przynosząc to pokarmy, to napoje — z wielką miłością i niezmierną dobrodusznością.