Strona:List otwarty Wacława Sieroszewskiego do Władysława Sikorskiego.djvu/2

Ta strona została uwierzytelniona.

I poddałeś się Pan rozkazowi.
Początkowo z westchnieniami, ze łzą w oku, pisząc stosy memoryałów obronnych, niszczyłeś niechętnie poczynania samodzielne bratnich Ci niegdyś ludzi śmiałej myśli i dobrej woli, na których pracę i wysiłki narzucałeś przymusowo stempel swego Departamentu. Wszytko więdło lub paczyło się pod tym dotknięciem. Pan to widziałeś, rozumiałeś i zło, jakiego byłeś narzędziem, zwolna zatruło Cię. Już bez westchnień i wyrzutów sumienia, lecz z pogodnym, właściwym Ci, uśmiechem marnowałeś lekkomyślnie cudzą ofiarność, pocieszając siebie i innych, że kruszyna pożytku z tego przecie zostanie.
Niezliczone memoryały, pełne planów i reform, w gruncie rzeczy używane jako listki figowe, pisałeś Pan w dalszym ciągu, choć wiedziałeś już z doświadczenia, że te z nich tylko brane będą pod uwagę, w których znajdują się wskazówki i informacye o prądach, nurtujących w wojsku i społeczeństwie polskiem, o osobach zbyt niepodległościowych i niezależnych. W ten sposób przeciwstawiałeś się Pan wszystkim zacnym, rzetelnym patryotom, których nie złamały trudności położenia.
W walce z tem, co było niegdyś i dla ciebie dobrem i świętem, wykształciłeś Pan stopniowo w sobie zaciekłość partyjną i nieubłaganą nienawiść osobistą, co stwarzało tak ciężką atmosferę w Pańskiem otoczeniu, że porządni ludzie zaczęli unikać służby w Departamencie Wojskowym. I stało się, że na froncie bojowym Departament pozyskał sławę „katowni legionów“, a imię Pana należy tam do najbardziej znienawidzonych.
Wyzbywszy się resztek obywatelskich skrupułów i otoczywszy się doborem podobnych sobie ludzi, zostawiłeś Pan innym troskę o sprawy, dla których powołany został pierwotnie Departament Wojskowy, a sam stałeś się narzędziem politycznej intrygi. Różnica między fałszem a prawdą przestała istnieć dla Pana. Nie mrugnąwszy okiem, przeczyłeś Pan dziś temu, coś mówił wczoraj. Przypomnę Panu narazie instrukcye, jakie mi dawałeś, kiedym po wzięciu Warszawy, dążąc tam z Krakowa, zatrzymał się w Piotrkowie: były one zupełnie zgodne z instrukcyami niepodległościowemi; miąły na celu stworzenie w Królestwie silnej, samodzielnej władzy politycznej. Niedługo potem zwalczałeś te dążenia z niesłychaną zaciekłością, rozbijałeś wszelkie usiłowania czynione w tym kierunku.
Dlaczego? Dla kogo? Nie wiadomo. To historya tajnych archiwów dopiero wyjaśni! Domyślać się jedynie można, że interes grupy osób, patrzących na Polaków z największą nieufnością, niekiedy z nienawiścią, stał się dla Pana na długi czas jedynym nakazem moralnym. Gdyby ten posłuch był bezinteresow-