Strona:List otwarty do pana Prezydenta Rzeczypospolitej w sprawie Eligjusza Niewiadomskiego.djvu/10

Ta strona została uwierzytelniona.

niema natomiast ani jednego słusznego argumentu na rzecz wykonania wyroku choćby najsprawiedliwszego.
Bo za wykonaniem może być chwilowe zapamiętanie się w gniewie, oburzenie nerwów, odruch choćby poczciwego, ale nie głębokiego serca, rezonerstwo surowej, ale krótkowzrocznej myśli — nigdy wspaniałomyślny gniew sumienia narodu, nigdy potęga rozumu, ważącego trzeźwo wszystkie choroby czasu i szukającego mądrze natchnień dobrych w przeszłości i leków trafnych w przyszłości narodu. Za wykonaniem wyroku może być jeszcze złośliwa myśl, która łatwo na cudzej krwi — na krwi ofiarnej skazańca — budowałaby plany partyjne, lub ślepa myśl, która idzie przez krew prezydentów i ich zabójców w odmęt anarchji! Ale lubo takiej myśli szatańskiej, czy nieopatrznej, niema, lubo z nią właśnie wielkość władzy, oparta o serce i rozsądek, nigdy liczyć się nie będzie!



Więc skoro tak jest, Panie Prezydencie, że Eligjusz Niewiadomski postanowił jeszcze przed wyrokiem śmierci przyjąć ten wyrok bezapelacyjnie — to nie zechcesz przecie prawa Twego udzielenia mu swojej wysokiej łaski uzależnić od tego, że on sam o nią nie zwraca się do Ciebie.
Boć on, Panie Prezydencie, — ani chce, ani też może, ani nie powinien w obecnych niecofnionych warunkach o tę łaskę dla siebie prosić — i Twoja mądrość i współczucie dla jego niemocy to muszą uwzględnić — nie gwoli niemu, ale gwoli nam wszystkim, tym wszystkim, co w tajni serca mego pchają mnie do tej koniecznej prośby, gwoli czemuś Wyższemu nademną, co daje mi moc do tej rozmowy z tajemnicą Twojej duszy, Panie!



Posiadłem od wagę do niej nie przez nieskromność, ale przez poczucie wagi tej sprawy dla Polski — bo wiem, że mówię za wszystkich, którzy milczą jeno dlatego, że odgadli nieświadomie, iż ktoś tak odezwać się musi.