w mocnych słowach. Dla lewicy Niewiadomski jest ślepym mieczem, nie ręką — nieuchwytną w wirze słownych, walk partyjnych. Lewica może mniemać, że ona nie przebrała w słowach, ale z pewnością w przebraniu słów przez prawicę widzi źródło nieszczęścia zbrodni — a tem samem,
zmniejsza słusznie osobistą odpowiedzialność wykonawcy zamachu.
Miarodajnem dla uczuć lewicy jest; że powód cywilny, który przecież z jej stanowiska oświetlał tragedję 16 grudnia, a nadto był rzecznikiem dzieci Narutowicza — czyli podwójnie miałby zasadę żądać najsurowszéj kary — pod naciskiem prawa moralnego i trafnego widzenia rzeczy prosi! Sąd o litość nad podsądnym — nie chciał śmierci dla Niewiadomskiego. Mógł się z tem sąd nie policzyć — przecież Konstytucyjny Dawca łask zechce obejrzeć się na to, że głos lewicy — więcej jeszcze, głos dzieci Zabitego — nie chce «krwi za krew»!
Zbędnem jest już wywodzić, że centr polityczny, że poczciwe włościaństwo polskie jest równie dalekiem od ducha krwiożerczej mściwości, co i robotnik polski.
Zbędnem jest wywodzić, że wszystkie narodowości inne w państwie polskiem — o ile są mu szczerze życzliwe — nie mogą stać na innem w tej sprawie stanowisku, niż cały naród polski — niż lewica, centr i prawica. W tej sprawie autorytatywnie polskiej nie mają one zasady domagać się głowy Niewiadomskiego. Zwłaszcza że życzliwość dla Polski jest zarówno politycznym, jak i moralnym interesem wszystkich żywiołów, pragnących ochrony pod jej państwowym dachem. Zresztą gdyby znaleźli się przeczyciele — pewnem jest, że niema ich w tej sprawie w żadnym z żywiołów ludzkich na tej ziemi, europejsko-chrześcijańskie społeczeństwo miałoby wszelką słuszność odeprzeć mściwym, iż Chrystus wbrew okrutnej zasadzie litery biblijnego zakonu ocalił jawnogrzesznicę od ukamienowania, a przez to mocniej utwierdził absolutność przykazania Sy-