Nie moglibyśmy uniewinnić żołnierzy. pełniących obowiązki katów z nakazu swojej prawowitej władzy, gdybyśmy nie wiedzieli, że oni zabijają tak zimno nie złoczyńcę, którego win sami nie ważą — lecz wskazany im przez państwo symbol zbrodni.
Więc obłęd może zabić symbol, którego wartość wyobraźnią skrzywił — to będzie nieetyczne; lecz to samo przez się nie jest piętnem najwyższej zbrodniczości. To jest arcyludzkie — niekiedy, jak w danym wypadku, arcybolesne i arcyniesprawiedliwe. Nic nadto!
Powiadają — i ja to samo powiadam — że najokropniejszem w czynie zabójcy Narutowicza jest to, iż wykroczył on przeciw czystości naszych dziejów, nie znających plamy królobójstwa, ani w życiu swojem wolnem, ani nawet w czasach okrutnej obcej tyranji.
Ale bądźmy sumienni — nie kujmy z tej stali miecza przeciw łasce dla Niewiadomskiego, bo ona skruszy się i, miast podnieść nas do nieba ideału, powali w proch obłudy.
Nie było plamy królobójstwa w dziejach polskich — ale może to jest nie tylko bielą zasługi, lecz zrządzeniem również szczęśliwego wypadku, a bodaj w oczach rewolucjonistów polskich nie jest wcale tytułem najwyższej zasługi charakteru narodowego w godzinie jarzma.
Zrządzeniem przypadku — tak! boć jeżeli krotofilna pamięć narodowa, ta sama, co z Filipa z Konopi, broniącego praw ludu na sejmie szlacheckim, uczyniła pośmiewisko dla potomnych, lub gorzej, samozadowolona niepamięć narodowa umiłowała przysłowie o „Piekarskim, plotącym na mękach“ i powtarza je wesoło bez świadomości, iż mówi o zamachowcu, plotącym na torturach, toć przecie tylko zrządzeniem Opatrzności było, iż Piekarski nie zgładził Króla Jana Kazimierza. Ale on niewątpliwie chciał, choć był Polakiem.
I Zborowski, przechwalał się tem, że zabije króla Batorego, zanim hardy łeb mu spadł pod toporem kata.