wiódł, że w Polsce niema anarchji, a przychodzący z rozsądkiem spokój w dzień Pańskiego obioru i konstytucyjnej przysięgi i cisza imponująca ulicy polskiej po tragedji Narutowicza potwierdziły to zdanie prokuratora: jesteśmy państwem praworządnem!
Dowiódł Beccaria powołaniem się na historję, że tam, gdzie państwa uchylały karę śmjerci. rozkwitała wolność obywatelska, gdzie ją praktykowano — nie ustawały najokrutniejsze zbrodnie jednostek.
Dowiódł, że nie surowość kary, lecz jej długość działa na dusze oczyszczająco i że raczej praca więzienna nagradza społeczność za zbrodnie, niż widok kaźni, bawiącej żądny krwi tłum.
On to zepchnął kaźń z publicznego placu w mury więzienne i uczynił wstydliwemi ręce katów ex officio.
On to sformułował zasadę, głoszoną z katedr uniwersyteckich, że «prawa, ganiące zabójstwa, a zezwalające na publiczne zabójstwo przestępcy — są absurdem», na który «najlepsi patrzą z dreszczem bólu i oburzenia».
A tym, co mówią: «toć kaźnie odbywały się zawsze», odparł zwycięzko, że «przeciw prawdzie nie masz przedawnienia». bowiem dzieje znały i ofiary z ludzi na ołtarzach!
I Wolter, kiedy pouczał w »Dykcjonarzu filozoficznym», że nigdy krew skazańca nie wynagrodzi krwi przelanej, że «karna praca więźnia potrzebniejszą jest społeczności, niż szkielet, kołyszący się na belkach szubienicy, lub ciało, porąbane toporem», że «sąd nie daje lekcji poszanowania życia, zabijając zabójcę», był echem tych nauk Beccaria i nadto echem zapomnianych myśli św. Augustyna!
Jest błędem sądzić, że — skoro dziś w wyjątkowych wypadkach wyjątkowe prawa wyciągają miecz kary śmierci na bandytów i anarchistów — to owa walka genjuszów serca i myśli przeciw karze śmierci nic nie wskórała. Ona