Strona:List otwarty do pana Prezydenta Rzeczypospolitej w sprawie Eligjusza Niewiadomskiego.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.

«zamiast ciąć, nieprzytomny,
«Już prawie stojąc z zamachem,
«Zdjęty Jezusowym strachem,
«Miecz swój porzucił ogromny
«I uciekł, jak od barana,
«Nie śmiejąc dorżnąć ofiary...


Czyż Słowacki naprawdę nie rozumie prawa, nie ocenia wielkości Zamojskiego? Nie! on wie czem był ów pozwany przez buntownika na sąd Boży... Kładzie mu w usta wyrazy dumne, ogromne:

— Skarży?.. o co skarży?
Wszak byłem wtenczas, jak bocian na straży,
W moim narodzie pierwszy, czujny, groźny,
Kanclerz pokoju, a hetman oboźny,
Stróż krwi i prawa....


Jednak i ten kanclerz, pewny swego wyroku, i on — jak świadczą dzieje - potrzykroć u szafotu prosił skazańca: «Odpuść, Samuelu», a ten odparł: «Odpuszczam, ale przed miłosną sprawiedliwością Bożą dojdę prawa!»

..........................


I ztąd myśl fantastyczna poety: powołać w tej sprawie ów «sąd Boży», który, wedle słów Szyllerowskich, jest «sądem historji».
A Jak ten sąd wygląda? — czem jest sprawa Zborowskiego w myśli wieszcza polskiego?
Jest to sprawa ogromna, dziejowa — a nikt przed genialnym poetą z tej strony nie potrafił jej ujrzeć — zwłaszcza w onej epoce, bo oczy współczesnych są na ogół ślepe...

«I oto widzisz, jest przed Bogiem sprawa,
«I oto widzisz, bo nie o mnie chodzi,
«Ale o tę myśl, co narody rodzi,
«A była we mnie twoim mieczem ścięta!...


Panie Prezydencie!
Czy sprawa o zabójstwo pierwszego Prezydenta Rzeczy Pospolitej nie jest przypadkiem sprawą dziejową, o której wieki zechcą mówić, a poeci przyszłości ją wskrze-