Strona:Listy Annibala z Kapui (Przezdziecki) 245.jpg

Ta strona została skorygowana.

Za co też i pochwalenia godzien uczciwego,
Ale też okrom tego, nie masz nic inszego.
Rzecze kto, że Inflanty do Korony zdobył;
Wprawdzie żeć i tém nieco sławy swéj ozdobił.
Nie inaczéj; lecz bez téj mogłoby być było,
Bo się przez nieopatrzność to było sprawiło.
Wziął był August Inflanty, miecza nie wyjmując;
I niedobyte zamki, do nich nie szturmując;
Posiadł miasta śpiewając, bez wszelakiéj trwogi;
Byli z niego kontenci, jak pan, tak ubogi.
I potém te kraje pięknie opatrował;
Oni go miłowali, a on ich szanował.
Nastał ten Król co szczedl[1]; wszystko się zmieniło;
Bo jak jął swoje łupić, więc drugim nie miło,
Słuchać było tych rzeczy, lubo patrzeć na nie;
A ono to o obiad szło, a nie o śniadanie.
Patrzać a ono u sąsiada ogień podniecają;
By pożarem nie doszło drudzy się lękają.
Tak też właśnie Inflanty z Gdańszczan wzór brali
A pożaru takiego bardzo się lękali.
Więc jedni do Duńskiego, drudzy do Szwedzkiego,
Niektórzy do Magnusa, i do Kurlandzkiego.
Widząc nierząd, Moskwicin ostatek połapił
A w tym to nierządzie jego by co ułapił.
Otóż wojna to Gdańska tak wiele sprawiła,
Że się przez nie Inflantska ziemia utraciła;
Któréj zaś Król zdobywał, dla swojéj sromoty,
Iż był głupio postąpił, więcéj niż z ochoty.
Wprawdzie że ta oboja wojna uczyniła
Sławę Królowi, ale nas zniszczyła
Wszystkie w obec, w pieniądze tak i w osiadłości
Że do stu lat nie będzie tak osiadłych włości

  1. Umarł. (Tu mowa o Stefanie Batorym).