Strona:Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego.djvu/125

Ta strona została przepisana.

Ale z Kałmukiem małym co się stało, racz Wć uważyć: że kiedy w polu, to równo z charty na koniu zaiąca uganiał, a teraz uiść nie mógł, kiedy mnie P. Bóg salwował. Niewiem tedy, iakiem to szczęściem, że go Turczyn nie ściąwszy, wziął żywcem. Dnia tedy wczorayszego, kiedyśmy znieśli Turków, znaleźli go w obozie Tureckim w namiecie, którego zaraz nasi poznali, i konika zaraz iego, który przy tymże stał namiecie; ale Niemiec iakiści przypadłszy, ciął go rapirem przez nos y przebił. Niewiemże, ieśli będzie żyw, luboć mu przecie cyrulik nie źle tuszy.
Ja z tą wiadomością tak wesołą y tak sławną, którą Bóg z niepoiętego swego dał nam miłosierdzia, wyprawuię P. Kaszowskiego, który też tam ma wielkie swoie potrzeby, ale sposobu wynaleźć nie możemy, iako go ieszcze wyprawić. Pocztarz generalny żadną miarą podiąć się tego nie chce, powiedaiąc, że iuż stracił dwunastu postylionów, nietylko od Tureckich y Węgierskich partyi, ale y od chłopów y od swey woli oboyga woyska. Co daley czynić będziemy, po podziękowaniu P. Bogu za tak wielką a nam niegodnym daną łaskę, będziemy mieli radę. Ale to trefna, że na zaiutrz po téy konfuzyi, kiedym się radził swoich, co daley czynić, większa część wiodła do tego, żeby nazad ustępować, a potem do Polski z niesławą. Jam im odpowiedział, że „tę