Strona:Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego.djvu/138

Ta strona została przepisana.

go kosztowały mansye, upewniam że nie zarobił. — Co zaś do Boima, ten iako umieiący ięzyk niemiecki, gonił Xcia Saskiego; bo na ten czas przeiazd był y trudny, y niebezpieczny, kiedy się woyska rozchodziły, y kiedy ieden drugiego zabiiał y rabował. Ale go iuż nie dogonił; oddał tylko konie Dworu iego Starszemu, za co nietylko on nic nie wziął, ale y mnie dotąd nie podziękowano. Co do Panny Kruszelnickiey y do Pana Jordana[1], ten niewiem gdzie mnie pilnował; to iednak wiem dobrze, że y rzędy y łańcuchy ma złote, y konie tureckie, bo mi to sam pokazywał.
Co zaś do Kozaków, ci hultaie poltronowie niegodni żeby o nich pomyślić, nietylko tak wiele pisać, y o nich się turbować. Cokolwiek ich tam przybywać będzie, niech ich JMPan Krakowski tam u siebie zażyie, iako rozumie; na co, iako y dla Hospodara Wołoskiego aby JMX. Nuncyusz chciał dać ze sześćdziesiąt tysięcy, piszę do niego: bo to iest ten czas, którego wieki czekały; y ieżeli go opuścimy, P. Bogu odpowiedać za to będziemy. Wszak widzi JMX. Nuncyusz, co się ze mną dzieie. W niweczem się obrócił, a przecie o się nic nie mówię, ani o swóy interes, tylko o interes całego Chrześciaństwa.

Most nasz wczora dopiero stanął; zaraześmy go z częścią kawaleryi przeiechali, y skorośmy się tylko pokazali, zaraz nieprzyiaciel przed-

  1. Mowa tu o podkoniuszym Adamie Jordanie i pannie Eufrozynie Kruszelnickiej, późniejszej jego żonie.(Nies.)