Strona:Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego.djvu/148

Ta strona została przepisana.

śniło, ani się o to starano, ani o to proszono, ani o tem namieniono. W karty, iakom wyiechał z Krakowa, nie grałem nad dziesięć razy: z tym, o kim się to rozumie, razów ze trzy, y to kiedy innego nie było gracza. Ci co siedzą w kącie, iuż y za murem, niewiem co tu mieli robić w liście, ile na fundamencie fałszywym. Ci to forgent des nouvelles semblables et à plaisir, którym się dobrze wiedzie, którzy dobrze swe brzuchy karmią, ni o czem nie myślą, ieno o swych plezyrach albo interesach. My tu zaś mamy dosyć du chagrin, przydawać nam go nie trzeba, ani narzekać y skarżyć się niewinnie o takie ile rzeczy, o których tu naimnieyszey nie było wzmianki.
Ażeby P. D’Alerak nie wymawiał się mną żem go długo zatrzymał, kończę ten list na wpół do dziewiątey rano, całuiąc wszystkie śliczności Wci s. mego. A Mr le Marquis mes baisemains. Dziękuię wielce za kompliment, który mi w liście oświadczyć raczył. Uczynię to wszystko, cokolwiek z rozumem zdrowym, reputacyą tak dawną y dobrze nabytą zgadzać się będzie. Xiężną JMć obłapiam, dzieci, y Xiążęta.
Dla Boga, moia kochana Marysienku, strzeż się Wć tych ludzi którzy to Wci niewinnie głowę turbuią, mille chimères przed oczy wystawuią, radzą o tem, czego nie rozumieią. O iakoć