Strona:Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego.djvu/152

Ta strona została przepisana.

O! iako to dziś wszyscy weseli, wypowiedzieć tego niepodobna; a przed kilką dni nie było człowieka, coby mu się to zdać miało. Jest to forteca nayprzednieysza całego Królestwa Węgierskiego, Arcybiskupstwo, zamek wielki barzo na górze wysokiey y skale; miasto zaś na dole do koła zamku. Było w ręku Turków lat 140 minęło w Auguście. Tu wszystek stek ludzi rycerskich y pogranicznych, y niby kudak kiedyś nasz polski, około którego bywały ustawiczne bitwy, tak, że gdyby ścisnął garść tey tu ziemi, toby krew z niey wysiknęła. Dopieroć teraz ieszcze ziednałem sobie przyiaźń Turecką, którzy mię zowią katem tureckim, że z moiey okazyi tak wiele ich poginęło; a z tem wszystkiem wolą się przecie spuszczać na moie słowo y dyskrecyą, niżeli na czyie insze. Tak tedy sławnie y pożytecznie dnia dzisieyszego tę tak trudną, krwawą y śmiertelną kończymy kampanią. Jutro o zimowych kwaterach, iako się niemi dzielić będzie, konkluzya stanie.
Xże Bawarski wczora stanął tu, któregom ieszcze nie widział. — Na list par Kaszewski żadnego dotąd nie mieliśmy responsu, czemu się wydziwić nie możemy. Dziś okrutną rzecz odebraliśmy listów, ale włoskich tylko. My te listy z wielką wyprawuiemy odwagą; bo nam partye z Nowych Zamków po drogach bardzo dokuczaią.