prawią, że począwszy od Litewskich stanowisk, przeszli Polskę y Węgry ciągnieniem na drugie stanowiska, y zieść tylko dopomogą tym, co to dobrze zasłużyli. P. Wołowicz[1] przecie iawił się tu wczora z Chorągwią, któregom ieszcze nie widział: ale ten osobnym od nich szedł traktem.
Przed niedziel trzema pozwoliłem Panu de Villars[2] iako choremu, powrócić się nazad, y dałem paszport: tą iednak kondycyą, powtarzaiąc to razów kilkanaście, aby nikogo z woyska do swey nie przybierał kompanii. Nie słuchał widzę y tego, y przybrał sobie wielkiego hultaia y niecnotę owego, który się bawił przy artyleryi a potem przy de Fitry, Rabota. Ten niecnota nabrawszy pieniędzy przez lat kilka na zasługi, nigdy swego prètendu minierstwa nie chciał pokazać próby. Uciekł dla tego ode mnie ze Złoczowa. We Lwowie złożył się złą ziemią; teraz zaś zdrayca niewiem z kim do woyska zaiechawszy, skoro tylko usłyszał o obsydyi, zaraz powędrował nazad. O tym tedy hultaiu napisał to JMX. Łucki, lubo go nigdy nie znał, że tam do Warszawy pisywał wielkie fałsze et des impertinences. Gdyby można dostać którego z tych listów, a wziąć go w areszt, y skarać potem, aby się setny kaiał, a mieć go comme pour un déserteur de l’armée, ponieważ odiechał sans congé.
- ↑ Może Wincenty Wołowicz, który według Niesieckiego miał w tej wyprawie zginąć. Brat Marcyana, przyjaciela i dworzanina księcia Michała Radziwiłła, podkanclerzego, który po śmierci księcia, kapłanem został.
- ↑ Karol Dautant de Villars, kapitan gwardyi królewskiej, otrzymał Indygenat r. 1683 (Vol. V. fol. 673).