Strona:Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego.djvu/173

Ta strona została przepisana.

razem odpowiedzieli: „Myśmy byli pyszni, y za to nas P. Bóg karze“. Prosili się potem aby mogli widzieć Paszów. Byli tedy u nich: gdzie z razu Paszowie poczęli byli narzekać, czemu się poddali. Ale gdy im powiedzieli, że impetu wstrzymać nie mogli, y że ych siła narażono, powitawszy się mile, rozeszli się y powrócili nazad z strachem po staremu wielkim. Gdy się to stało, dopiero nasi zbliżywszy się pod mury, wały, y bramy, obaczyli y uznali, że to osobliwie dzieło boskie, y że się tam niedziel kilka bawić mogli, przy dostatku wielkim żywności y amunicyi. Trzeba tedy solennie za tę łaskę podziękować P. Bogu, że taki na to pogaństwo przepuścił strach, a oraz y ufność iakąś do mnie y do słowa mego.
Węgrowie ze wszystkich stron gromadzą się do mnie, y wszystkie zamki poddaią się. Dziś posłałem dwie partye do małych tureckich zameczków, z których albo iuż uciekli, albo się poddadzą pewnie. Za wzięciem tedy tey fortecy, iuż Nowe Zamki trzeba mieć za zgubione: y nie trzeba będzie stracić człowieka iednego, ani funtu prochu: bo Parkan y Strygonium odięły im kommunikacyą z Budą, ta zaś forteca odeimuie im z Agryą. W tey to fortecy naywięcey bywało zbóiców, których zowie JMX. Kamieniecki Martawcami czyli Martelauzami, co chodzywali do