Strona:Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego.djvu/184

Ta strona została przepisana.

wać y koczować, ponieważ za nastąpieniem tak srogich mrozów y śniegów, iuż kołka w ziemię wbić niepodobna.
Ode dni trzech, weszliśmy tu w kray cale sobie nieprzyiazny. Miasta się y zamki wszystkie przed nami pozamykali, osadzone garnizonami Tekolego, który poszedł za Cisę w granicę Turecką, nie dawszy nam żadney w sprawach swych doskonałey rezolucyi. W Koszycach iest ludzi do obrony z kilka tysięcy. Posyłamy tam Posłów naszych; ale wątpimy, aby co sprawili. Jakie to tedy nasze będą stanowiska, chyba drugą, da P. Bóg, oznaymi się okazyą, całuiąc tą teraźnieyszą milion razy wszystkie śliczności Wci s. m. iedynego. A Mr. le Marquis et a ma soeur mes baisemains. Dzieci całuyę i obłapiam.