Strona:Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego.djvu/187

Ta strona została przepisana.

Ten zaś taką poszedł z nami zdradą. Nayprzód prosił, aby Koszyce były wolne; w których miało być prezydyum Cesarskie. Pisałem tedy o to do Cesarza, radząc, aby to miasto było wolne, aż do skończonego traktatu. Na to także żadnego nie otrzymałem responsu. A tymczasem Tekoli nie chcąc nigdzie na mnie czekać, lubom mu wszelkie obiecywał bezpieczeństwo, y zastawę dawał, poszedł do Turków do Debreczyna z żoną y ze wszystkiem, odesławszy od siebie wszystko woysko, a tu ie, gdzieśmy stać mieli, rozłożywszy; z takim ordynansem, aby nas wszędy tak traktować, iako nieprzyiaciół: o czem, ani nas nie przestrzegł, ani tych swych, których ma przy boku naszym Posłów. Tak tedy skorośmy weszli dans la supérieure Hongrie, nie spodziewaiąc się iuż żadnych nieprzyiaciół, zastaliśmy wszystko nam nieprzyiazne, y począwszy od zamku Satmar nazwanego, mil z tąd 9, z za każdego krzaka do nas strzelayą, y z każdego miasta y chłopi, y szlachta, y żołnierze wołaią: „bij, bij“, iako na wilka. Chorych pozostałych okrutnie morduią; gorzey daleko niżeli Turcy: dla czego dzień y noc strzedz się musimy y powoli postępować, aby ludzi nie tracić. Poszczęścił trochę P. Bóg na nich przed wczorem tu pod Preszowem. P. Starosta Łucki trochę ich przepłoszył, y owi moi Tatarowie Sokolniccy barzo się dobrze sprawili;