Strona:Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego.djvu/188

Ta strona została przepisana.

y więźniów poprzywozili. Strzelali tedy y wypadali aż pod obóz z Koszyc, któreśmy miiali, bo nie do naszych należało stanowisk. Ci tu zaś w Preszowie ieszcze daleko gorsi. Zabili nam z działa Pana Modrzewskiego Woyskiego Halickiego[1], starego y dobrego żołnierza. Nie tylko traktować, ale y mówić z sobą nie dadzą. Fortecę maią barzo dobrze opatrzoną, bo się wszystkie tu zbiegły Górnych Węgier powiaty, y część większa woyska. Maią y Niemców nie mało, osobliwie w Koszycach, którzy pozbiegali z woysk Cesarskich. Stoimy barzo blisko tu od nich. Nie strzelamy do nich z dział; bo strzeliwszy, trzebaby ich iuż dobywać; a woysko nasze pragnie odpoczynku. Choroby nie ustaią; głód wielki, bo wszystkie wsie do miast wielkich, albo do lasów pozbiegały. Pod Panem Strażnikiem Woyskowym konia w samym obozie zabito, y innym officyerom, strzelaiąc ustawicznie do nas: lubo cale my im daiemy pokóy; bo nam y o to chodzi, że tam iest ludzi y dusz siła barzo katolickich y niewinnych; a w szturmie musiałoby to wszystko zginąć miasto, wielkie y piękne barzo. Dziś całą noc nam spać nie dali. Otóż nam odpoczynek, otóż nam nagroda, otóż nam zimowe po takich pracach wytchnienie! Prawda, że z tym narodem trzeba sobie inaczey Niemcom było postępować; ale zaś y naród ten iest wielce niecnotliwy y

  1. Tego halickiego wojskiego Modrzewskiego (Krzysztofa), którego król w liście tym równie jak Załuski (Epistt. I. 850) Modrzewskim nazywa, Niesiecki właśnie Modrzejowskim mieni, a Modrzejowskiego, podskarbiego nadwornego, Modrzewskim.