Strona:Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego.djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.

ani zgryzoty imaginować. Pisząc wczora przez P. Inflantskiego, kazałem dla wszystkiego pisać JMci X-dzu Podkanclerzemu na Sącz do X. Biskupa Kiiowskiego, maiącego to w pamięci, że ludzie zawsze opak czynić zwykli, że ieżelibyś Wć m. s. na Sącz puściła się traktem, abyś na mnie w Sączu Starym czekała: co że iuż doszło Wci s. m. nie wątpię. Teraz z temże Duponta wyprawuię, sam się wybieraiąc za nim, ale iako, Bóg wie. Tu wozów nie mam, osobliwie tego, gdzie wszystkie rzeczy naylepsze; tu śnieg srogi, y drogę zawiało; tu iuż ku nocy, góra sroga zaraz się zaczyna; tu nigdzie bliskiego nie ma noclegu; tu nowina iedna drugiey gorsza. P. Podskarbi Nadworny iuż umarł; P. Woiewoda Wołyński za nim się gotował. Za milę z tąd pozostali. Listy z Wiednia, któreśmy tu zastali, nic pociesznego nie mayą w sobie. Co wszystko P. Bogu oddaiąc, całuię milion razów wszystkie śliczności Wci s. m. iedynego. Morysienka całuię. — Śniegi tu tak srogie spadły, że się wybić z nich nie będzie podobna; a ieśli rozciecz zapadnie, to tydzień, y drugi, rzek przeiechać będzie niepodobna; czegoby było nie było na Czorsztyn i Nowytarg.