y czasem był iak bez duszy. Tegoż wieczora był wiele przestraszony. Wyszedliśmy czterey, Wuiaszek, P. K...., Starosta Wiślicki[1], y ia z tego Zamku, ku lasu, dokąd rebelizanci uciekli. Zaszliśmy o ćwierć mili od Zamku; gdzie P. K.... z Wuiaszkiem w karty grał na łące; a gdy deszczyk nakrapiał ku wieczorowi, przestali grę, y iuż się wracali; iam się był pozostał niedaleko rowu z Starostą Wiślickim. Aż tu lecą rebelizantów dwóch do nas, y blisko nas będąc, dwa razy do nas strzelali; za niemi wyszło ze 300 koni. My dway na równem polu, niewiedząc co czynić, daleko od miasta, czekamy końca tego. K..... z daleka, iuż blisko Zamku, tylko huk usłyszawszy, w nogi! — y nie oparł się aż pod Zamkiem. Oni chcieli rów przeskoczyć niedaleko, u którego byliśmy, ale nie mogąc, obieżdżali go, a my tymczasem do Zamku uszliśmy. Ale K.... gorszy miał strach niż my, choć był daley ognia. — Dziś złączyliśmy się z woyskiem naszem, y idziemy daley. Zostayę ze wszystką submissyą Waszey Kr. Mci Pani y Dobrodzieyki moiey, nayposłusznieyszym synem y nayniższym sługą
- ↑ Starostą wiślickim był Franciszek Teodor Denhof, syn podkomorzego. Być jednak może, że tu jest mowa o jego bracie Henryku, który według Niesieckiego był w tej wyprawie, a który, choć był starostą urzędowskim, mógł być wprzód, a mianowicie w r. 1683, wiślickim, zanim to starostwo bratu puścił. — Wujaszkiem, o którym tu mowa, jest hr. de Malligny.