18 Septembris, P. S. — Moie iedyne serce, przepomniałem ieszcze w liście dołożyć o nieboraku Doktorze Pecorinim, który iest barzo poczciwy człowiek, y zda się fort habile. Aby tedy tem ochotniey służył woysku, y ia z mego własnego skarbu pozwoliłem mu kontentacyą, iako to Wci s. m. dobrze wiadomo. Teraz X. Hacki Jezuita, którego to Starszym uczynił X. Nuncyusz nad l’hopital, nie chce wiedzieć o nim, ani go zażywać, powiedaiąc, że X. Nuncyusz nie położył mu go na regestrze. Trzeba tedy o to mówić z X. Nuncyuszem, bo tu nie tylko rannych, ale chorych srodze wiele. Wszystka się prawie starszyzna rozchorowała na dyssenteryę y gorączki: nie z fruktów pewnie, bo tu ich nie masz, ale z srogiego niewczasu, z nieiedzenia, y z srogich gorąc, y że tylko piciem prawie ludzie pięć albo sześć dni żyli, mało sypiaiąc y to chyba na ziemi a pod niebem. Siła się ich też barzo wraca, którym zabronić nie podobna, bo cale a cale tego niewczasu znieść nie mogą. Tey nocy umarł P. Wilczkowski Porucznik P-a Starosty Sandomirskiego[1], który mię nabawił wielkiego kłopotu y zgryzoty, dla konkurencyi o te, które miał z dóbr królewskich drobiazgi. Nie chorował ieno cztery dni na dyssenteryą.
Myśmy tu dziś ieno trzy mile od Preszburka. Znaleźliśmy tu, za osobliwą prawie łaską
- ↑ P. Starosty Sandomirskiego Lubomirskiego, o którym wyżej było.