działem, że tak i że, jeżeli chcą, to sami mogą do Ojca napisać. Jest tu między chorymi w mojem schronisku dwóch katechistów, którzy katechizują chorych, prosili mnie, żebym, napisawszy ten list po polsku, przesłał go Ojcu. Posyłam więc tłumaczenie zupełnie dosłowne tego listu, nawet z adresem, tylko potem podałem parę uwag dla wyjaśnienia miejsc może niezrozumiałych dla nieznającego zupełnie języka Malgaszów.
NB. Moje schronisko leży w miejscu nazywającem się Ambahiwurak. Nazwisko Ojca ja napisałem jak trzeba, bo Malgasze ani wymówić go nie mogą, ani liter, potrzebnych do napisania go, nie mają w swojem abecadle. (Czermiński u nich brzmi: »Tseremisiky«).
Oto adres i list:
»Ksiądz Czermiński w Polsce.
Księże, którzy jesteście ojcem i matką nieszczęśliwych,1 oto co my Wam mówimy: jeżeli Wam możliwe to zróbiće, my Was prosimy, żebyście poprosili Chrześcijan w waszym kraju trochę pieniędzy dla nas biednych chorych z Ambahiwurak, bo nasze tutaj pożywienie wcale niewystarczające, nasze domy stare i brudne, mamy tylko jedno lamba 2 do przykrycia się i cierpimy od zimna. Tym listem my Was odwiedzamy i żegnamy zarazem.
Tak mówią Michał i Rafał 3 katechiści i wszyscy biedni chorzy z Ambahiwurak«.4