Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/116

Ta strona została przepisana.

miała zupełnie odpowiedni do zapachu. Mówi rosyjskie przysłowie, że jak niema ryby to i rak rybą, a jak niema ludzi to i Tomasz człowiekiem (на безрыбіи и ракъ рыба, а на безпюдіи и Ѳома чепо вѣкъ), niema herbaty, musi ją to zielsko narazie zastąpić. Wolałem przez kilka dni, nim nadejdzie nowa paczka, wyobrażać sobie, że piję herbatę, niż wyrzucić tę paczkę czegoś, co udawać miało herbatę i być bez śniadania. Zachodzi do mnie pewnego razu jakiś jegomość (Europejczyk, bo gdyby czarny, tobym się nie dziwił), a że to było już koło południa, więc go zaprosiłem na obiad. Po obiedzie mówię mu, że kawy nie dam bo nie mam, ale herbaty, jeżeli chce, to zrobię. Nalewając tę quasi herbatę, proszę, żeby wybaczył, jeżeli nie będzie mu smakować, bo czem chata bogata tem rada, lepszego narazie nie mam nic. Pije mój rzeczoznawca ten quasi chiński nektar i chwali jak smak tak i zapach, »wcale niezła herbata« — mówi. Myślałem, że on z grzeczności tylko chwali, jak to często ludzie robią, albo, że to jakaś kaleka, co nie ma ani węchu, ani smaku. Po chwili jednak wylazło szydło z worka, przekonałem się z kim mam do czynienia, zaczął mi gadać o uprawianiu herbaty, o rozmaitych sposobach przygotowywania jej i t. d., potem o rolnictwie wogóle, o architekturze, pszczelnictwie i t. d., o wszystkiem możliwem rozprawiał nadzwyczaj biegle gdy na chwilę zamilkł (może żeby gęba spoczęła, bo pytlował niemiłosiernie), powiedziałem pachnie, tylko nie herbatą. On ją wącha znowu i mówi: »no, tak, to jest, niby...« Oho, myślę sobie, znaczy ty się bratku