Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/117

Ta strona została przepisana.

nietylko na herbacie, ale wogóle na wszystkiem, jak ślepy na kolorach. Kontent byłem, gdy sobie poszedł, bo on przelewał tylko z pustego w próżne, nie mając widocznie co lepszego do roboty, a mnie pilno było do moich zajęć.
Po jego odejściu mimowolnie przypomniały się mi dawne lata, kiedy jeszcze w Tarnopolu byłem prefektem. Tam też zdarzyło się coś podobnego w konwikcie. Do ósmaków naszych przyszedł raz pewien pan. Ósmacy częstują go papierosem, ale on mówi, że takiego tytoniu nie pali, tylko albo dobry rosyjski, albo wcale nic. Po jego odejściu ósmacy kupili tutek z rosyjskim napisem, nabili je najzwyklejszym austrjackim tytoniem, po 63 ct. paczka, włożyli do pudełka z rosyjskich papierosów i zgrabnie zakleili. Gdy przyszedł ów pan znowu do nich, częstują go temi papierosami. On patrzy na napis na pudełku i tutkach, zapala papierosa, wącha dym, delektuje się i mówi: »ot, taki tytoń, to co innego, to rozumiem« i poprosił ósmaków, żeby mu kilka papierosów dali do domu. Koniec końcem schodzi na to, że na całym świecie pełno ogólnych rzeczoznawców, na niczem się nie znających, którym wcaleby nie zaszkodziło, gdyby nauczyli się na pamięć bajeczkę »Osioł w lwiej skórze« i często ją sobie powtarzali.
Dobrze mówi przysłowie: »kocioł garnkowi przymawiał, a obaj smolą«. Użaliłem się przed Ojcem, że mi ten amator czy znawca herbaty, czas zabierał, a sam rozbazgrałem się tak, jakby Ojciec nie miał nic ważniejszego do roboty, jak czytać i zanudzać się moją paplaniną. Proszę wybaczyć staremu żebrakowi, bo na starość każdy robi się