Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/123

Ta strona została przepisana.

gach nietylko kupują i sprzedają, ale i majstrowie tam się schodzą, jak np. kowale, rzeźnicy i t. d. i na targu zaraz na poczekaniu załatwiają to, co do ich rzemiosła należy. Kuźnia przenośna urządza się tak: w ziemi robi Malgasz rowek, w który kładzie dwie połączone rurki drewniane, schodzące się w jedną, na końcu tego połączenia rurek jest żelazny kawałek rurki podchodzący pod węgle, nasypane do jamki. Stawia na ziemi swa kawałki drzewa wydrążone, tak, żeby końce rurek podchodziły pod te cylindry, w których umieszczone są dwa krążki drewniane, omotane szmatami i przymocowane do kijów. Te krążki z kijami to są tłoki, któremi kowal dmucha do węgli, podnosząc, to opuszczając je w cylindrach. Cały ten przyrząd zastępuje miech. Na ziemi koło tych cylindrów jest kawałek żelaza wielkości 8 albo 10 ctm., służący za kowadło. Ma kowal obcęgi i młotek przytem, ot i cała parada. Kuźnia bardzo prymitywna, to prawda, ale zupełnie dostateczna, żeby zadośćuczynić wymaganiom tych, co zamawiają robotę. Takiemu artyście każą np. naprawić angády, t. j. żelazną łopatę służącą do kopania, odgartywania i t. d., słowem do wszystkiego, co u nas robi się ryskalem i łopatą, jest to wąska żelazna łopatka, osadzona na długim kiju, którą Malgasze kopią nie jak ryskalem, ale tak, jak u nas robią co kilofem, wbija ją w ziemię i potem wywraca tę ziemię. Kopania ryskalem, naciskając nogą, Malgasze wcale nie znają. Albo zamówi kto kilka gwoździ, które on napoczekaniu fabrykuje, i t. p. rzeczy robią ci kowale, ale wszystko tak licho zrobione, że gorzej