Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/173

Ta strona została przepisana.

moich chorych, dość do powiedzenia, to prawda, jednak kiedy tak przypadkowo sprawdziło się jedno przysłowie, niech umyślnie sprawdzi się drugi, że »co się odwlecze, to nie uciecze«.
Jak Bóg pozwoli znowu do Ojca napisać, to będę miał jeszcze aż nadto obfitą materję do użalania się na nasze kłopoty i kłopociki. Nich tan list idzie (bodaj czy to nie pierwszy bez żalów) bez jeremiady. Tylko, mój Ojcze, proszę nie zapominać co dopiero powiedziałem, że to się stało zupełnie przypadkowo. Nich Ojciec zatem nie przestaje dla mnie żebrać, gdzie tylko się da. Korci mnie bardzo, żeby Ojcu o niejednej rzeczy bodaj natrącić nawiasowo, ale trudna rada, verbum nobile debet esse stabile — powiedziałem, że nie, więc nie. Jednak w przyszłym liście zobaczy Ojciec, że ja bardzo potrzebuję wsparcia i dlatego jeszcze raz proszę, żeby Ojciec był łaskaw dalej tak samo żebrać, jak dotychczas. Czekając niecierpliwie na list od Ojca, na który już dobrze zasłużyłem przez tak długie a napróżne wyczekiwanie, wszystkich Was polecam opiece Matki Najświętszej, a moje czarne pisklęta i moją niegodność Waszym modlitwom.